środa, 12 października 2016

Bieganie w deszczu, czyli nie chcem ale muszem :)


Coś pustawo na bulwarach :)



Zakładam, że każdy okno w domu ma i od czasu do czasu przez nie wygląda. Nie da się w takim razie nie zauważyć, że leje już drugi tydzień i coraz więcej z nas napotyka na dylematy związane ze swoją biegową pasją. Czy wyściubić nos z ciepłego, przytulnego domku i dobrowolnie oddać się na pastwę jesiennej słoty i zawieruchy? Naszykowany na kanapie biegowy strój i rozsznurowane zalotnie buty podpowiadają, że tak to czas by ruszyć dupsko i zrealizować zaplanowany trening. Ale ten drugi wewnętrzny głos krzyczy jeszcze głośniej, że po co ryzykować jakieś choróbsko na własne życzenie przemakając do suchej nitki. Przecież za godzinkę lub dwie pewnie przestanie padać i wtedy spokojnie pójdę pobiegać - podpowiada nam intuicja, która niestety zapomina wspomnieć o tych wszystkich rzeczach jakie wcześniej zaplanowaliśmy sobie na wieczór. I oczywiste wydaje się, że skoro od tygodnia pada dzień i noc to lada moment musi przestać i to będzie nasz czas na wybiegnięcie z domu i napstrykanie nowych fotek na facebooka. Którego z podpowiadających nam głosów posłuchamy zależy już od naszej silnej woli, zdolności do samo motywowania się oraz zwykłej odporności fizycznej. Przemierzając ostatnimi czasy warszawskie, opustoszałe biegowe ścieżki odnoszę wrażenie, że przewagę zdobywa jednak ,,zdrowy rozsądek'', którego ośmielę się nazwać po imieniu - leniem. 

Co prawda mokro i zimno ale w dalszym ciągu pięknie.


Osobiście wyznaję zasadę, ze nie ma złej pogody a można się jedynie na nią źle ubrać. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na kolejne zjawisko jakie zaobserwowałem. Otóż w biegowej prasie coraz więcej pięknych reklam chroniącej nas przed chłodem, deszczem i zawierucha odzieży a jej promocyjne ceny sięgają 800 złotych za kurteczkę, której absolutnie niczego nie odmawiam i zgadzam się, że jest to sprzęt z cała pewnością pierwszej jakości. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej bo przecież potrzebujemy jeszcze ubrać pozostałe części naszego ciała a to dalsze koszta. Kompletny strój zamkniemy w czterocyfrowej kwocie. Sklepy sportowe i specjalistyczne zacierają ręce co widzę po swojej skrzynce mailowej zapychanej zaproszeniami na coraz większe promocje i super nowości. I absolutnie nie ma w tym nic złego bo tak działa rynek. Szkoda jedynie, ze wszyscy możemy obserwować jak jesienią następuje przesiew sezonowych biegaczy, którym z całą pewnością brakuje motywacji i determinacji do kontynuowania treningów w gorszych warunkach ale też potencjalne nakłady na sprzęt odstraszają początkujących. 

I tu swoją rolę mamy do odegrania my wszyscy. Każdy kto na dobre wpadł już w biegowe sidła i poznał już sposoby jak trenować w trudnych warunkach, może wszak tą wiedzą dzielić się z innymi. Naprawdę nie potrzebujemy na odzież treningową na jesienną słotę wydać małego majątku. Oczywiście w markowych ciuchach komfort będzie o wiele większy ale już za około 300 złotych możemy wyekwipować się na treningi w deszczowe i chłodne dni. O ile dobre, markowe buty to podstawa i w żadnym wypadku nie można na nich oszczędzać to w sieci popularnych marketów sportowych znajdziemy wszystko co będzie nam potrzebne w naprawdę rozsądnych cenach. Nie pozwólmy aby pogoda decydowała za nas czy zrobimy dzisiaj trening czy znajdziemy sobie mnóstwo racjonalnych argumentów żeby go odpuścić. Pamiętajmy, że to nie sprzęt biega i poprawia wyniki, a powiedzenie że ktoś ma więcej sprzętu niż talentu jest obecnie wyjątkowo na czasie. Wiec naciągajcie leginsy na dupska, wiatrówki na garby i dalej na biegowe szlaki :)

A wilgoć wszędzie. I na zewnątrz i wewnątrz tej niebieskiej kurteczki ale 20 km wylatane :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz