wtorek, 19 kwietnia 2016

Cel na jesień 2016.

Aby osiągać zamierzony progres w sporcie ale i nie tylko, niezbędne jest twarde postanowienie i wykonanie pierwszego i najtrudniejszego kroku, którym w każdej dziedzinie naszego życia powinno być postawienie sobie konkretnego, realnego i mierzalnego celu, który następnie trzeba skrupulatnie zapisać. Jeśli chodzi o moje biegowe ambicje to takim celem na wiosnę 2016 był właśnie PZU Półmaraton Warszawski, o którym opowiem w jednym z kolejnych postów. Oczywiście dobrze zaplanowany sezon biegowy składa się z dwóch startów docelowych - jeden wiosną a kolejny na jesieni. Postanowiłem zatem ambitnie podejść do drugiej części sezonu i jako główne zawody roku 2016 zaplanowałem swój debiut na królewskim dystansie w PZU Maratonie Warszawskim. Bieg odbędzie się 25 września co daje mi aż 24 tygodnie na trening i przygotowanie. O poszczególnych środkach treningowych będę jeszcze pisał ale dziś chciałbym się podzielić z Wami wrażeniami z wieczornego treningu.

Zaplanowałem sobie na dziś najmocniejszy akcent w całym tygodniu a mianowicie podbiegi 10x120 metrów poprzedzone kilkoma kilometrami biegu spokojnego. O korzyściach płynących z regularnego wykonywania podbiegów nie będę się zbytnio rozpisywał ale należy do nich zaliczyć poprawę techniki biegu (a tu dużo pracy przede mną ) oraz siły biegowej. Odpowiednie wzniesienie upatrzyłem na stokach Cytadeli Warszawskiej od strony Wisłostrady. Trasa prowadziła przez Park Saski do bulwarów nad Wisła a stamtąd już do dawnej carskiej twierdzy. Cały trening przebiegł zgodnie z planem a same podbiegi udało się zrealizować w tempie ok 4:15 ale o jednym odcinku mojej  15 kilometrowej biegowej ścieżki chciałbym Wam szczególnie opowiedzieć. Mianowicie niedawno uruchomiono jak co roku Park Fontann zlokalizowany na warszawskim Podzamczu. Oczywiście dziś nie odbywał się główny pokaz ale możliwość przebiegnięcia kilkusetmetrowego odcinka obok tańczących i mieniącymi się chyba wszystkimi kolorami tęczy, strug tryskającej wody sprawia piorunujące wrażenie. Endorfiny tryskały mi po prostu uszami a nogi same przyśpieszały.  Tą swoistą euforię proponuję jeszcze spotęgować ulubioną muzyką płynącą ze słuchawek a gwarantują Wam, że ten krotki odcinek biegowej trasy na długo zapadnie w waszą pamięć i chętnie będziecie zaglądać nad Wisłę po kolejne dawki euforycznych emocji. Ten wieczorny trening należy zaliczyć do bardzo udanych i pod względem zrealizowanego akcentu biegowego ale i ogromnej porcji radości jakie powinny Nam sprawiać biegowe przygody. Serdecznie zapraszam na Podzamcze a sami się przekonacie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz